Obniżka w Saxo Bank - nawet 0,12% za handel na GPW i 1 dolar minimalnej prowizji na USA

czwartek, 21 marca 2024

Przekuwanie intuicji w pomysły inwestycyjne

Mówi się, że w inwestowaniu podstawą jest plan i strategia. To prawda, ale w moim inwestowaniu bardzo dużą rolę odgrywa intuicja. Dzisiaj pokażę, jak przekuwam przeczucia w konkretne i przemyślane decyzje inwestycyjne.

Tematyka, którą dzisiaj poruszę jest bardzo subiektywna. Każdy posiada nieco inne doświadczenie, przemyślenia i preferencje inwestycyjne, więc intuicja osoby początkującej z pewnością będzie się charakteryzowała inną skutecznością niż intuicja doświadczonego inwestora.

Niezależnie jednak od naszego punktu startowego, dobry warsztat może pozwolić na wyciągnięcie dodatkowej wartości z pomysłów, na które wpadamy niejako przypadkowo.

Jak pewnie wyczytaliście w moich ostatnich artykułach, wiele decyzji inwestycyjnych jest u mnie podyktowanych intuicją. A konkretnie rozpoczyna się od intuicji lub przeczucia, które następnie przechodzą przez fazę analityczną i kończą się podjęciem decyzji inwestycyjnej. Lub kończą się niczym.

Faza I - intuicja

Każdy z nas bazuje na innych doświadczeniach, innym bagażu, który niesie przez życie i innej wiedzy wyniesionej z aktywności zawodowej lub poprzednich transakcji. Mamy również inne preferencje w zakresie ryzyka, budowy portfela czy branż, które chcemy dorzucać do naszego portfela.

Lubimy podążać za kierunkami, w których w przeszłości odnosiliśmy sukcesy. Jeżeli dobrze nam szło w analizie spółek deweloperskich, naturalnym jest, że częściej przyglądamy się deweloperom. Inni preferują biotechnologię, jeszcze inni spółki informatyczne. I w tym właśnie obszarze kształci się i trenuje nasza intuicja, aby z czasem stawać się coraz lepszą.

W tym momencie warto zaznaczyć, że mianem intuicji można określać szerzej wszystkie pomysły inwestycyjne. Coś, co pcha nas do konkretnej spółki lub przeciwnie, sugeruje nam, że kurs danej spółki będzie spadał.

Po pierwsze, intuicja w wypadku kupowania spółek, których nie mamy jeszcze w portfelu i ich nie znamy. W tym wypadku intuicja działa najsłabiej, gdyż nie znamy biznesu i nie mamy jeszcze wielu punktów odniesienia. Może nam się wydawać, że dana spółka lub branża jest ciekawa i ma przed sobą dobre perspektywy, ale z doświadczenia wiem, że tego rodzaju intuicja u mnie myli się najczęściej.

czwartek, 7 marca 2024

Blaski i cienie inwestowania na New Connect

Przez wiele lat omijałem rynek New Connect szerokim łukiem. Wychodziłem z założenia, że proporcja spółek nieciekawych do ciekawych jest na tyle nieatrakcyjna, że nie warto tracić czasu na odsiewanie tych interesujących walorów. Od pewnego czasu myślę nieco inaczej i postanowiłem dzisiaj napisać zarówno o blaskach, jak i o cieniach tego rynku.

Rynek New Connect gromadzi ok. 360 spółek, a więc całkiem dużo. Nic więc dziwnego, że dla wielu inwestorów decyzja o rozszerzeniu swojego zainteresowania na rynek NC jest kluczowa, gdyż tym samym dokładamy sobie drugie razy tyle roboty w poszukiwaniu interesujących walorów. I to niezależnie od tego, czy preferujemy analizę techniczną, czy może analizę fundamentalną, choć oczywiście w tym ostatnim wypadku pracy nad poszczególną spółką wykonuje się dużo więcej.

Ja sam przez długi czas ignorowałem ten rynek właśnie z powodu nakładów czasowych, które trzeba by było ponieść, żeby przegrzebywać się tam przez spółki. Zwyczajnie uznałem, że nie warto. A wybuchające regularnie aferki z zawieszeniem notowań, dziwnymi wybiciami kursu, brakami raportów okresowych tylko potęgowały (i potęgują nadal) wrażenie, że rynek NC jest siedliskiem zła, chaosu i ogólnie pułapką na inwestorów.


Ale z drugiej strony musimy przyznać, że wiele spółek, które znamy dzisiaj jako skuteczne, zyskowne i renomowane biznesy, również zaczynało na "małej giełdzie". A więc są tam również przyzwoicie prowadzone spółki, którymi być może warto zainteresować się na wcześniejszym etapie. Wiąże się to oczywiście z większymi ryzykami, ale i sama nagroda jest proporcjonalnie większa.

Dlaczego ja sam zainteresowałem się rynkiem New Connect


Poszukiwanie zdrowych, obiecujących spółek na wcześniejszym etapie rozwoju było głównym powodem, dla którego zdecydowałem się wejść na ten rynek. Mówiąc wprost, uznałem że warto jest przegrzebać się przez różne nieciekawe walory, żeby wyłapać te ciekawe.

Oczywiście rynek NC ma swoją specyfikę. Wiele spółek znajduje się tam na dużo wcześniejszym etapie rozwoju, więc nie znajdziemy tam najpewniej lidera rynku w jakiejś kategorii lub dywidendowego arystokraty. Ale jeżeli spółka posiada dobry produkt, zdrowy bilans i odpowiednio wysokie tempo wzrostu, może przynieść nam zyski idące w setki procent na przestrzeni kilku lat.

Z tym wcześniejszym etapem rozwoju idą kompromisy, na które musimy się zgodzić. Jeżeli preferujemy spółki o bardzo bezpiecznym bilansie, z pewnością znajdziemy ich tu mniej. A więc ja sam nie rezygnuję z zasady, że inwestuję przede wszystkim w "producentów gotówki", ale nie są to już spółki, które śpią na gotówce. Najczęściej w bilansach jest widoczny również wyższy poziom zadłużenia niż bym to preferował w spółkach z głównego rynku. Ma to oczywiście związek z wcześniejszym etapem rozwoju, na jakim się owe spółki znajdują.

wtorek, 27 lutego 2024

Ryzykowny ruch - sprzedałem Ambrę z portfela

W ostatnich dniach pozbyłem się z mojego portfela akcji Ambry. Wykonałem ruch, którego zupełnie nie planowałem i którego konsekwencji, przyznam szczerze, trochę się obawiam.

Ambra jest tym rodzajem spółki, który nie ekscytuje inwestorów. Brak szybkich omówień wyników, brak ognia na Twitterze, zupełny brak ekscytacji. Kiedy szukałem opinii innych inwestorów na temat opublikowanego w połowie zeszłego tygodnia raportu półrocznego, nie znalazłem tego wiele.

Mam wrażenie, że na Ambrze wszyscy inwestorzy realizują scenariusz amerykańskiej spółki dywidendowej. Tak długo, jak Ambra wypłaca regularną i rosnącą dywidendę, inwestorzy nie podejmują żadnych decyzji inwestycyjnych. Być może jedyną i najważniejszą informacją, na którą czeka rynek, jest jesienne ogłoszenie wysokości dywidendy. Czy będzie ona wyższa niż rok wcześniej i o ile.

Podobnie do przypadku Ambry podchodziłem w moim portfelu. Stabilna nudna spółka, która wypłaca rosnącą dywidendę, ale której kurs znajduje się oprócz tego w wieloletnim trendzie wzrostowym. Taki walor do zaglądania raz w roku, czy wszystko dobrze się dzieje.

I tak też było ostatnio. Kiedy w zeszły czwartek przed sesją ukazał się raport półroczny (Ambra ma przesunięty rok obrachunkowy), nawet nie pamiętam, czy do niego zajrzałem. Moją uwagę przykuła jednak wideokonferencja z udziałem zarządu, która była transmitowana na YouTube Strefy Inwestorów. Dorzuciłem ją do mojej playlisty i jadąc w piątek samochodem, odtworzyłem do posłuchania (tak konsumuję zdecydowaną większość finansowego YT, którego można przyswajać bez konieczności patrzenia na ekran). I po przesłuchaniu części już wiedziałem, że spółka w trybie pilnym trafia na mój warsztat.

Nie byłem weteranem wśród akcjonariuszy spółki. Akcje kupiłem w lipcu 2021 i na całej transakcji zarobiłem z dywidendami 57%. A więc jak na inwestycję trwającą 2,5 roku, całkiem przyjemnie.

W dzisiejszym tekście nie będę robił zaawansowanej analizy waloru. Zwrócę jedynie uwagę na aspekty, które stały się dla mnie kluczowe w procesie podejmowania decyzji.

Główne czynniki stojące za sprzedażą akcji

Ambra, z racji specyfiki prowadzonego biznesu, realizuje zdecydowaną większość wyniku w swoim drugim kwartale (kalendarzowe Q4), przez co raport półroczny jest najważniejszą lekturą dla inwestorów. Kolejnym kwartałem pod względem generowanego zysku jest kalendarzowy Q3. Opierając się na proporcjach, jakie można było zaobserwować w poprzednim roku obrotowym, wyniki pierwszego półrocza obrotowego (a konkretnie zysk ze sprzedaży) odpowiadały za ponad 80% wyniku rocznego. A więc dane, które poznaliśmy w zeszłym tygodniu są najważniejsze z punktu widzenia analizy wyniku spółki.